Autor Wiadomość
Heron
PostWysłany: Pią 20:09, 29 Mar 2013    Temat postu:

Smile
Sir Steven
PostWysłany: Wto 11:59, 26 Mar 2013    Temat postu: PAN

PAN

Spóźniłam się. Spóźniłam się o 9 i pół minuty. Pan nie lubi nieparzystych liczb, tak że zaokrągli to niewątpliwie do 10. 10 mocnych uderzeń skórzaną packą – jeszcze zanim wyznam swe grzechy i zostanę za nie ukarana. Źle wróżący początek, a jakże. Próbować znów się usprawiedliwiać? Nie., ostatnim razem dostałam podwójnie, ponieważ próbowałam usprawiedliwiać swoje spóźnienie.
Drzwi są szczelnie zamknięte. Naciskam. Naciskam dzwonek i czekam ze strachem na nieskazitelnie czystym progu. Ani źdźbła trawy, ani pyłka kurzu. Pan musi być równie bezwzględny w stosunku do swej służącej, jak dla nas, skruszonych grzeszniczek, jeżeli nie jeszcze bardziej. Przecież on płaci jej, a nam nie. Nam? O tak, raz przyznał, że jest nas sporo. Rzadki moment poufałości, dawno temu, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, zanim jeszcze stał się dla mnie Panem.
Spoglądając na zegarek stwierdzam, ze teraz jest już 11 minut spóźnienia, ponieważ pan zwleka z otwarciem drzwi. W końcu słyszę szczęk zamka.
Stoi wysoki, ciemny i surowo spogląda, och jak surowo, na mnie i na swój zegarek.
„Spóźniłaś się” – warknął – „Przebierz się.”
Wślizguje się za nim ostrożnie do małego pokoju, gdzie rozłożone leżą ubrania. Gimnastyczna bluzeczka i króciutka spódniczka, to wszystko, co wolno mi założyć. Małe ustępstwo na rzecz skromności, niewątpliwie, ale skromność idzie w kąt podczas wymierzania kary. Śpieszę się do WC, nerwowo opróżniam pęcherz i myślę, że jestem gotowa, ale w brzuchu czuje już trzepoczące motyle i podniecający strach unieruchamia mnie na chwilę.
Pan czeka w pokoju kar. Jest tu mroczno. Bo wielkie drewniane okiennice zasłaniają duże okna. Światła zostaną zapalone później, kiedy Pan już zadecyduje, jaką karę otrzymam. Teraz panu niepotrzebne jest światło. Siedzi już na twardym drewnianym krześle, którego nauczyłam się już nienawidzić i trzyma w ręku skórzaną packę, w stosunku do której me uczucia są identyczne. Przechodzę przez pokój i ostrożnie przekładam się Panu przez kolana.
„11 minut opóźnienia” – mówi, kładąc packę na mojej gołej, wypiętej pupie. Nie mogę powiedzieć, że specjalnie opóźnił otwarcie drzwi: co mógłby mi zrobić, gdybym się ważyła go oskarżyć? 11 minut – 12 uderzeń. Każde mocno wymierzone, każde wywołujące mój okrzyk i podsko0k. Ale leżę pokornie i biorę w skórę. Zapamiętam i następnym razem będę punktualnie.
Z piekącą pupą i łzami w oczach (tak szybko? Tak, nie potraktował mnie łagodnie!) klęczę u jego stóp i wyznaję grzechy ostatnich trzech miesięcy. Rzeczy, które zrobiłam, a nie powinnam, Rzeczy których nie zrobiłam, a powinnam, rozrzutność, brzydkie wyrazy, które wyrwały mi się z ust. Dość grzechów, by zasłużyć na bardzo solidne lanie. Wiem to, spodziewam się tego, nie przyjechałam tu po nic innego.
Pan rozmyśla nad tym, co mu powiedziałam. Potem wstaje i podchodzi do wyłącznika światła na ścianie. Światła ożywają, każde podkreśla jakiś element pokoju kar: stos 12 trzcin, rząd rzemieni i biczy, dyscyplina, packa, szpicruta. Jasny reflektor skierowany na drewniane krzesło, inny na taboret z rzemykami do wiązania rąk i nóg, używany tylko do chłosty trzciną, ponieważ kiedy Pan bije trzciną, nikt, ale to nikt, nie uleży spokojnie. Tak, na podstawie własnych doświadczeń, wierzą, że nikt.
„Podejdź bliżej!” To znaczy, że podjął już decyzję i kara zaraz się rozpocznie. Wiem z doświadczenia, że 12 razów, które już dostałam, nie będzie się liczyć w pokucie, którą otrzymam, tak jakby jej nie było. Oto dlaczego jest tak ważne być punktualną!!!
Na kolana Pana po raz drugi, po solidne lanie ręką, bez litości, mocno i boleśnie. Ani centymetr kwadratowy sko0ry nie pozostał niedotknięty jego piekącą dłonią.
„Wstań!” Wstaje wolno i staram się trzymać ręce daleko od mych płonących pośladków. Pan wstaje z krzesła, a ja na nim siadam. Mam teraz 15 minut wytchnienia, by dojść do siebie, pozwolić bólowi trochę zmniejszyć się, przestać płakać, zanim faza druga się rozpocznie. Krzesło jest twarde, niewygodne dla mojej biednej pupci, ale takie właśnie ma być, dawno już to zrozumiałam.
Na ścianie znajduje się duży zegar, tuz nad trzcinami. Nie możesz spojrzeć na niego i ich nie widzieć: zaprojektował ten cały pokój, by budził strach. 15 minut mija tak szybko i jednocześnie tak wolno. W końcu piekące sensacje opadają trochę, zmieniając się w to lubieżne ciepło, które znam i tak uwielbiam.
„Przełóż się tutaj!” Podchodzę do skórą obitego fotela i kładę się twarzą w dół na oparciu. Posłuszeństwo, którego się nauczyłam po bolesnej nauczce, niezależnej od głównej kary, kiedy nie dość szybko wykonałam polecenia.. Twarzą w dół, czekając, wspominam. Moja pierwsza wizyta, „Podejdź tutaj” – chwila wahania, aż chwycił mnie za kark, nachylił na krześle i dostałam 6 mocnych uderzeń grubym, rozciętym wzdłuż rzemieniem i potem dobrze zbita ręką. Na koniec po komendzie „Przełóż się tutaj!” dostałam tą wstrętną, skórą pokrytą packą 12 mocnych ”klapsów”, zanim zarządził lanie rzemieniem. Nauczyłam się szybko, tak dalece, że obecnie nie sprzeciwiam się poleceniom, nawet jeśli nie wiem , jaka karę może przynieść ich niewykonanie. Ale och! Ta pokusa pomasować, pomasować się, by zmniejszyć cierpienie!
Rozcięty rzemień boli. Ten Pan przywiózł ze Szkocji i gdzie nazywa się tawse. Ten czuję jako wyjątkowo gruby i odgłosy uderzeń potwierdzają to. Liczę po cichu. To coś, czego nauczyłam się po pewnym epizodzie, kiedy Pan przerwał rżniączkę i spytał, ile uderzeń już dostałam. Byłam na tyle głupia, że przyznałam, że nie wiem. Natychmiast zaczął lanie od początku i tym razem już oczywiście liczyłam. Dzisiaj 20 i znów płaczę ponieważ nie ma sposobu bym mogła nie płakać po czymś takim. Pośladki mam w ogniu.
„Dostałaś dosyć?” och podchwytliwe pytanie! „Tak” i on pewnie powie, że to nie dosyć i może powtórzyć to lanie. „Nie” – niewątpliwie przyniesie ten sam rezultat.
„To nie ja powinnam ocenić Panie” – mówię cicho, ponieważ nie pozwolił mi jeszcze wstać.
„Rzeczywiście, nie ty”. Och, dzięki, znalazłam właściwą odpowiedź, „Wstań”.
Następne 15 minut siedzenia na krześle, które teraz nagle zrobiło się zimne, na kilka wspaniałych sekund zmniejszając ból. Siedzę bez ruchu, z rękami na kolanach, czując łzy płynące po policzkach, upokorzona i obolała, chcąc by już było po wszystkim i wiedząc, że do tego daleko i sekretnie ciesząc się, że jeszcze tyle przede mną. Gdyby już teraz był koniec, czułabym się rozczarowana.
Drzwi otwierają się i zamykają. Pan opuścił pokój! Wspaniale, to jeszcze nigdy się nie zdarzyło! Podnoszę się i zaczynam z zapałem masować moje obolałe i spuchnięte pośladki.
Jestem głupią idiotką, ze nie rozejrzałam się dokładnie, czy naprawdę jestem sama! Masując się słyszę zimny, ostry glos:
„Podejdź tutaj!”
Z zamarłym sercem i przerażającymi, zimnymi ciarkami biegnącymi po plecach. Odwracam się, rękoma trzymając się za nagie pośladki. Pan stoi przy drzwiach, wskazując na mnie trzcinką..
„Gdy wychodzę z pokoju kiedykolwiek, masz bez ruchu pozostać tam, gdzie się znajdujesz. Rozumiesz? To nieusprawiedliwione złamanie reguł! Wyciągnij rękę!”
Trzcina świszcze w powietrzu spadając z niewiarygodną prędkością i wywołując linię nieprawdopodobnego bólu na mej dłoni. Trzcina czeka. Niechętnie wyciągam znów rękę po drugie, a potem trzecie uderzenie.
„Teraz druga ręka!”. To sprawiedliwe, złapał mnie z obiema dłońmi na pupie. Ale och, ten ból?
Szlochając wracam na krzesło i spoglądam na zegar. Zostało 7 minut. 7 minut, w których muszę sobie poradzić z nowym, przejmującym bólem. Nigdy nie myślałam, że uderzenia trzcinką po łapach bolą tak bardzo! Kiedyś pan zbił raz rzemieniem me dłonie, kiedy byłam na tyle głupia, by zasłaniać nimi mój tyłek w nadziei, że przerwie to lanie, lecz nie trzciną. Och, chciałabym być mądrzejsza!
Pan stoi przede mną machając dyscypliną. Jeszcze 5 minut, a On już torturuje mnie wizją tego, co będzie. Drżę mimowolnie. Dyscyplina to prawdziwa męczarnia, cienkie rzemyki same nie są takie groźne, ale na już czerwoną i opuchniętą pupę, jak w moim przypadku, są straszne. A ja musze się wziąć w garść. Ostatnim razem – było to naprawdę już tak dawno, trzy miesiące temu? – ostatnim razem - byłam tak głupia, by podnieść się w połowie kary dyscypliną i prosić Pana by przestał, że nie mogę już więcej. Zostałam zawleczona za włosy na taboret, przywiązana do niego rzemykami i powoli, z rozmysłem i tak – powiedzmy to, okrucieństwem, przyrżnął mi trzciną sześć razy. Potem odwiązał mnie, poprowadził za włosy z powrotem do fotela. Popchnął do właściwej pozycji i zaczął kanie dyscypliną od początku. Wiem, bo liczyłam każde z 24 uderzeń. I potem jeszcze raz sześć trzcin na koniec kary. Ślubowałam, nigdy nie przerywać Panu, bo potem trudno usiąść przez tydzień!
Czas wstać. Podchodzę do fotela i znów przykładam twarz do poduszek siedzenia. Pan nie traci czasu, prawie natychmiast dyscyplina uderza w moje gołe pośladki. Liczę cicho i głośno krzyczę i szlocham. To straszne baty 30 uderzeń zanim przerywa. Jestem prawie niezdolna do powrotu na krzesło. Prawdopodobnie Pan wie, że posunął się za daleko, bo – niezgodnie ze swymi obyczajami – podaje mi chustkę i pozwala osuszyć twarz. Nie, myślę, Pan nie może posunąć się za daleko, jego życzenia sa dla mnie prawem, jeśli zechce bić mnie do upadłego – tak będzie. Wszystko to zostało przedyskutowane, uzgodnione, umowa podpisana na długo przed pierwszą wizytą. On tu decyduje, moje posłuszeństwo ma zagwarantowane, bez względu na to, o ze mną zrobi. Przecież to ja prosiłam go, bym mogła przychodzić tu, wyznawać swe grzechy. Potrzebuję rozgrzeszenia w ten jedyny sposób, który mnie satysfakcjonuje - surową karę cielesną.
kary mają zawsze tą sama formę; solidne lanie ręką, rzemieniem, dyscyplina i trzciną. Przez jaki czas będę dostawać klapsy, ile razów dostanę, rodzaj rzemienia grubość trzciny zmienia się w zależności od treści mojej spowiedzi. Nieposłuszeństwo podczas pokuty jest karane dodatkowo, a ja głupia zawsze zrobię coś niewłaściwego i zarabiam dodatkowe uderzenia. Moja wina, ale nauczę się. Już dużo się nauczyłam!
Mija moje 15 minut – a wiec naprzód. Po najbardziej szatańską męczarnię. Podchodzę wolno i niechętnie do taboretu i przekładam się przez niego, czekając aż Pan zapnie klamerki rzemyków na moich przegubach i kolanach. Nie mogę się ruszyć. Próbowałam kiedyś, wierzcie, że próbowałam.
Pan długo wybiera trzcinę. Zbije mnie grubą? Cienką? To prawie bez znaczenia, one wszystkie są piekielnie bolesne.
Lanie trzciną zaczyna się. Za każdym razem wmawiam sobie, że to nie może boleć tak bardzo i z każdym razem boli jeszcze bardziej. Tylko sześć, ale każdy może się przyśnić w jakimś koszmarze.
I to już koniec, zostaje rozwiązana, mogę wstać, upaść mu do stóp i podziękować mu z sprawiedliwe baty.
Potem mogę pójść do pokoju, w którym zdjęłam ubranie, położyć się na łóżku i czekać. Niedługo przyjdzie Pan, pokryje zimnym kremem moją płonącą dupcię, zmniejszy ból i posiądzie mnie, a ja eksploduję w orgazmie, który sprawia, że tak bardzo warto wcześniej pocierpieć.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group